ROMAN RYBARSKI

Roman Rybarski – karta strażnika finansów

Roman Rybarski (1887–1942) – profesor ekonomii, poseł na Sejm, jeden z najważniejszych ideologów endecji. W rzeczywistości autor fundamentalnych prac o finansach publicznych, skarbie i podatkach. Zginął tragicznie w Auschwitz, gdzie został zamordowany przez Niemców. Był człowiekiem, który uczył polityków liczyć, zanim wydają – i widział państwo jako strażnika prawa i pieniądza, a nie właściciela wszystkiego.

W mojej książce dostaje rolę ministra skarbu i architekta finansowego całego projektu przetrwania II RP. To on pilnuje złotego, dopina budżet, wprowadza reguły fiskalne, które trzymają w ryzach wielkie wizje. Obok wizjonerów i generałów jest tym, który mówi: „sprawdźmy najpierw, czy mamy to z czego sfinansować”. Bez niego cała strategia to tylko patos.

Osiem mocy Romana Rybarskiego

  • Konsolidacja władzy: ★★★☆☆ – silny w resorcie i zapleczu eksperckim, ale bez ambicji do rządzenia całością państwa.

  • Reakcja kryzysowa: ★★★★☆ – chłodny nerw finansisty, potrafi działać szybko przy szokach walutowych i budżetowych.

  • Legitymizacja: ★★★☆☆ – autorytet w świecie nauki i gospodarki, mniej rozpoznawalny w masowej polityce.

  • Zdolność koalicyjna: ★★★☆☆ – twardy w poglądach, lecz umie domknąć kompromis, gdy wymagają tego liczby.

  • Dyscyplina militarna: ★★☆☆☆ – cywil, ale rozumie, że armia musi mieć finansowanie zamiast pustych deklaracji.

  • Siła wizji: ★★★★★ – jasna koncepcja państwa prawa, stabilnej waluty i zdrowych finansów publicznych.

  • Sterowność aparatu: ★★★★☆ – zamienia doktrynę w procedury i paragrafy, trzyma urzędników w ryzach.

  • Wpływ na spójność społeczną (CSI): ★★★☆☆ – fiskalna surowość bywa niepopularna, ale porządek daje ludziom poczucie stabilności.

Dlaczego jest w grze?

Bo każda armia, każdy plan dyplomatyczny i każda wizja modernizacji potrzebują kogoś, kto trzyma budżet w ryzach. Rybarski jest tą kartą – chłodny, wymagający, nieefektowny, ale absolutnie konieczny. Dzięki niemu Polska w mojej historii nie tylko walczy, ale ma czym walczyć.


 

Powrót do blogu