Marian Seyda – karta cichego ministra
Czytelnik, który nie zajmuje się historią zawodowo, rzadko kojarzy nazwisko Marian Seyda. A szkoda, bo to jeden z najważniejszych graczy politycznych II RP – prawnik, publicysta, działacz endecji, minister spraw zagranicznych. W 1919 roku współtworzył Komitet Narodowy Polski w Paryżu, podpisał traktat wersalski. W latach dwudziestych – szef MSZ w rządzie Paderewskiego. W rzeczywistości po 1930 roku zszedł w cień, ale w mojej książce wraca na należne miejsce: staje się kluczowym architektem polskiej dyplomacji.
Seyda nie był trybunem ani wodzem. To nie on miał porywać tłumy, lecz pisać notatki, rysować klauzule, dopisywać warunki. W mojej alternatywnej historii od 1935 roku siedzi w Belwederze obok Dmowskiego i Cata-Mackiewicza, i to on przygotowuje scenariusz układu z Niemcami, który kupuje Polsce czas. Później widzimy go w Londynie, gdzie stawia twarde warunki Brytyjczykom i Amerykanom – żadnych „dżentelmeńskich” obietnic, tylko podpisy, dostawy, kalendarze. To Seyda potrafi wymusić realne gwarancje, dzięki którym Polska nie zostaje sama na placu boju.
Osiem mocy Seydy
- Konsolidacja władzy: ★★★☆☆ – nie był wodzem partii, ale umiał trzymać resort i dyplomatyczne zaplecze w ryzach.
- Reakcja kryzysowa: ★★★★★ – chłodna głowa w chwilach przesilenia, potrafił negocjować nawet z Hitlerem czy Churchillem.
- Legitymizacja: ★★★☆☆ – ceniony polityk narodowej demokracji, szanowany w elitach, choć bez masowego poparcia.
- Zdolność koalicyjna: ★★★★☆ – w mojej książce potrafi rozmawiać zarówno z narodowcami, jak i z piłsudczykami, a także z aliantami.
- Dyscyplina militarna: ★★★★☆ – choć cywil, w narracji funkcjonuje jak oficer sztabowy dyplomacji: precyzyjny, zdyscyplinowany, skuteczny.
- Wizja strategiczna: ★★★★★ – rozumiał, że Polska musi kupić czas, rozgrywać Berlin przeciw Moskwie i stawiać na Zachód.
- Pragmatyzm polityczny: ★★★★☆ – nie wierzył w legendy ani symbole, tylko w realne układy, dokumenty i podpisy.
- Siła charakteru: ★★★★☆ – konsekwentny i opanowany, zawsze myślał kategoriami państwa, nie osobistych ambicji.
Dlaczego jest w grze?
Seyda to karta „cichego ministra”. Bez fajerwerków, bez romantycznych tyrad, za to z notesem pełnym zapisanych warunków i klauzul. W mojej opowieści to on zapewnia Polsce dyplomatyczną siatkę bezpieczeństwa, dzięki której realpolitik Dmowskiego i ofensywa Sikorskiego mają sens. Bez niego cała konstrukcja mogłaby runąć.
To właśnie Seyda przypomina, że w historii – tak jak w polityce – zwycięża nie tylko ten, kto ma wojsko, ale także ten, kto wie, jak podpisać właściwy papier we właściwym momencie.